Lechia na kolanach!

Piątkowy mroźny wieczór (-11 stopni Celsjusza) w Białymstoku to starcie Jagi z Lechią Gdańsk. Jaga od 2015 roku nie potrafiła znaleźć sposobu na zespół z Pomorza - 5 z 6 ostatnich starć obu zespołów kończyło się porażką żółto-czerwonych. Tym razem miało być inaczej - Jaga rok 2018 zaczęła od dwóch zwycięstw - gdańszczanie natomiast byli dalecy od oczekiwanej formy.

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

Pierwsze minuty to przede wszystkim ostrożna walka o dominację w środku pola. Wyróżnić należy strzał Wlazły zza pola karnego i uderzenie głową Romanczuka po rzucie rożnym. Oba strzały minimalnie minęły jednak bramkę Kuciaka. Groźniej pod bramką Lechii zrobiło się ponownie w 17 minucie, kiedy po ładnej akcji Burligi i Frankowskiego piłka w polu karnym trafiła do Bezjaka, który z bliskiej odległości zdołał wywalczyć jedynie rzut rożny. Stały fragment gry zakończył się kolejnym groźnym uderzeniem Bezjaka na bramkę Kuciaka - Jaga wyraźnie zaznaczała swoją przewagę.

Białostoczanie nie potrafili jednak udokumentować przewagi bramką, co zemściło się w 26 minucie, kiedy po ładnym zrywie prawą stroną Krasicia, strzałem głową z bliskiej odległości piłkę w bramce umieścił Marco Paixao i Lechia objęła prowadzenie. Tym samym Jagiellonia straciła pierwszego gola w 2018 roku. Okazja na rewanż pojawiła się już 3 minuty później - bramkę po uprzednim słupku i poprzeczce zdobył Wlazło. Sędzia początkowo nie uznał bramki i czekał na decyzję po weryfikacji video - na szczęście na powtórkach było widać że nie ma mowy ani o spalonym ani o faulu i gol został uznany. Na tablicy świetlnej mieliśmy jeden do jednego.

Technologia VAR była potrzebna znów w 31 minucie, kiedy ręką we własnym polu karnym zagrał Stolarski. Sędzie Tomasz Musiał po obejrzeniu sytuacji na powtórkach uznał jednak, że kontakt z ręką nie kwalifikował się do podyktowania jedenastki dla białostoczan. Jaga nie zwalniała tempa i dążyła do objęcia prowadzenia. W 42 minucie kapitalnie w polu karnym Lechii poradził sobie Bezjak, który ograł Gersona i pewnym strzałem z półwoleja pokonał bramkarza Lechii. Jaga wreszcie wyszła na prowadzenie. Jeszcze przed przerwą białostoczanie popisali się kolejną bardzo dobrą akcją ofensywną, po której zabrakło tylko dobrego uderzenia Guilherme.

Pierwsza warta odnotowania sytuacja w drugiej połowie miała miejsce w 51 minucie kiedy po dośrodkowaniu Novikovasa groźnie głową uderzał Bezjak - piłka minęła jednak bramkę gdańszczan. Dwie minuty później kapitalna akcja Wlazły, Pospisila i Bezjaka zakończyła się strzałem tego ostatniego - piłkę zdołał jednak odbić na rzut rożny bramkarz Lechii. Minutę później po rzucie rożnym Pospisil celnie po koźle uderzył z 15 metra i Jaga prowadziła już 3:1. To już trzeci mecz z rzędu, w którym Pospisil wpisuje się na listę strzelców.

Dwubramkowe prowadzenie pozwoliło Jagiellonii nieco uspokoić grę i kontrolować tempo spotkania. Obie strony szukały swoich szans, ale ofensywna niemoc Lechii była coraz wyraźniejsza. Jaga natomiast raz po raz konsekwentnie próbowała rozgrywać piłkę na połowie Lechii. Sporadyczne zrywy gdańszczan nie przyniosły skutku a ostateczny cios rywalom zadał w 92 minucie Karol Świderski po świetnym prostopadłym podaniu Burligi. Jaga pewnie rozbiła Lechię i zanotowała trzecie z rzędu zwycięstwo w Lotto Ekstraklasie.

Jagiellonia 4:1 Lechia

31' Wlazło, 42' Bezjak, 54' Pospisil, 92' Świderski - 26' M. Paixao

Jagiellonia: Pawełek - Burliga, Runje, Mitrović, Guliherme - Romanczuk, Frankowski, Pospisil (87' Grzyb), Wlazło, Novikovas (73' Lazarević) - Bezjak (67' Świderski)

Lechia: Kuciak - Stoalrski, Nunes, Gerson, Mladenović - Borysiuk, Łukasik (77' Sławczew), F. Paixao (68' Oliveira), Krasić (63' Kuświk), Peszko - M. Paixao

Zobacz również