Kujawa: Stać nas na więcej

- Obawialiśmy się troszeczkę tych, aż ośmiu wyjazdów w pierwszej rundzie. Z drugiej strony bilans mógł być jeszcze lepszy. Można było uniknąć porażki u siebie z Hutnikiem i na wyjeździe w Łodzi - podsumowuje rundę jesienną sezonu 2017/2018 w wykonaniu swojego zespołu trener Żubrów Białystok, Tomasz Kujawa. Białostoczanie kończą rok jako liderzy grupy B II ligi koszykówki. Terminarz drugiej rundy wygląda bardzo dobrze, ale Żubry zachowują koncentrację, bo chwila nieuwagi może sporo kosztować. Zapraszamy na szybkie podsumowanie bardzo dobrej jesieni w wykonaniu białostockich koszykarzy.

/fot. BIA24.pl/

/fot. BIA24.pl/

Zwykło się mówić, że nie pierwszy, a drugi sezon weryfikuje beniaminka, że jest dla niego tym trudniejszym. Po Was natomiast nie widać ani trochę, że to drugi sezon po awansie. Bardziej przypominacie zaprawionego w bojach drugoligowca, któremu znudziła się już gra na tym szczeblu rozgrywkowym i planuje zrobić krok do przodu.

- Ta drużyna wymagała wzmocnień, które poczyniliśmy przed startem rozgrywek. Dodatkowo zmienił się cel postawiony przed zespołem. W poprzednim sezonie było nim utrzymanie, przy pomyślnych wiatrach powalczenie o play-offy. Styl może nie był nadzwyczajny, ale udało się to zrealizować. Obecnie na 16 zawodników w składzie mamy 5 nowych twarzy. Trzej to nowi zawodnicy z zewnątrz, a dwóch to juniorzy. Wprowadziliśmy też sporo zmian w taktyce, szczególnie w obronie, ale żeby to wszystko działało, to potrzebowaliśmy i wciąż potrzebujemy sporo pracy. Nie jest to jeszcze do końca gra, jakiej oczekuję, ale z meczu na mecz jesteśmy coraz lepiej zorganizowani. Wiem, że jeszcze mamy rezerwy. Po prostu stać nas na więcej.

Ile jeszcze w takim razie brakuje tej drużynie do tego, by trener powiedział - to jest to!

- Zdarzają nam się mecze, w których naprawdę wygląda to tak, jak sobie tego życzę, jak chociażby spotkanie z Łowiczem. Trafiają się też słabsze, musimy to ustabilizować i ciągle dokładać nowe elementy gry w obronie i ataku. Nie jesteśmy jeszcze do końca zgrani. Czasami drużyna potrzebuje dwóch sezonów, żeby grać płynnie. W trzy miesiące nie da się tego zrobić, trzeba być zadowolonym z tego, co udało nam się do tej pory osiągnąć. Przygotowania prowadziliśmy tak, by najlepsza forma przyszła w najważniejszym momencie sezonu.


Spodziewał się trener, że Bartek Wróblewski, aż tak wystrzeli? Z miejsca stał się jednym z motorów napędowych Żubrów i najskuteczniejszym zawodnikiem.

- Jeśli mam być szczery, to strzał z Bartkiem był taki trochę w ciemno (śmiech). Nigdy przeciwko niemu nie grałem, wszystko było oparte na opiniach trenerów i kolegów z boiska. Wszyscy wystawili mu bardzo dobrą ocenę, że to pozytywnych duch drużyny, że szybko się wkomponowuje w zespół. Mówiono nam, że to bardzo dobry obrońca. Rzemieślnik, który ciężko pracuje na boisku oraz że zawsze około 10 punktów w spotkaniu może dorzucić. Nie spodziewaliśmy się jednak, że aż w takim stopniu wzmocni nam atak. Może grać po 40 minut, im więcej gry, tym lepiej wygląda, nie widać po nim zmęczenia. Na każdym treningu jest bardzo profesjonalnie przygotowany, co później procentuje w meczach. Nawet kiedy zespół wysoko prowadzi, to on nie zwalnia, nadal chce bronić na całym boisku, nadal powiększać przewagę.

To, co różni ten od poprzedniego sezonu, to także metamorfoza w meczach wyjazdowych. W czym tkwi sekret tej zmiany?

- Na pewno sporo dały nam wzmocnienia zespołu. W drużynie panuje dobra atmosfera, mam dobry kontakt z zawodnikami, bo jak mówiłem przed sezonem są to moi koledzy. Wiem co nas męczy, czego nam brak po meczu czy przed meczem. Dużo rozmawiamy z Krzyśkiem, Arkiem czy  Marcinem. Jeśli coś nam nie pasuje, to czasem ostrzej porozmawiamy i wszystko sobie wyjaśnimy. Nie owijamy w bawełnę. Staramy się wszystko rozwiązywać na bieżąco, żeby nic nam nie zalegało na żołądku.


Jakby trenerowi ktoś przed starem rozgrywek powiedział, że do końca roku wygracie 11 gier, to by trener uwierzył?

- Oczywiście. Znam wartość tej drużyny. Obawialiśmy się troszeczkę tych, aż ośmiu wyjazdów w pierwszej rundzie, ale daliśmy radę. Z drugiej strony bilans mógł być jeszcze lepszy. Można było uniknąć porażki u siebie z Hutnikiem i na wyjeździe w Łodzi. Nie jesteśmy minimalistami, dlatego żałuję tych meczów.

Najlepszy mecz w waszym wykonaniu w tej rundzie?

- Mecz z Łowiczem był dobry, choć po nim też widziałem sporo mankamentów, szczególnie w obronie. Z kolei musimy unikać takich spotkań jak te z Hutnikiem u siebie. Oczywiście rywal zagrał rewelacyjne zawody, ale my zagraliśmy zdecydowanie poniżej naszego poziomu. To był nasz pierwszy mecz u siebie i pewnie byliśmy lekko spięci. Mecz z Syntexem na wyjeździe był bardzo dobry pod względem defensywy, tutaj z kolei zagraliśmy bardzo dobrze w ofensywie, jakby połączyć te dwa spotkania, to dałoby nam to taki obraz zespołu, jaki chcielibyśmy widzieć w każdym meczu.


Porażka Syntexu w ostatniej kolejce sprawiła, że przerwę świąteczno-noworoczną spędzacie na pierwszym miejscu w tabeli. Lepszego zakończenia 2017 roku nie można było sobie chyba sprawić.

- Na pewno jest nam miło. Porażka w Lublinie nie jest niczym nadzwyczajnym, tam naprawdę gra się bardzo ciężko. Meczów jednak jest jeszcze tak dużo, że mimo sprzyjającego terminarza nie podpalamy się za bardzo, żeby się nie poślizgnąć na teoretycznie słabszym rywalu.

Czego Wam życzyć w nowym roku?

- Na pewno zdrowia, żebyśmy unikali kontuzji, żeby doszedł do siebie Michał Bombrych, którego brakuje nam w naszej układance, szczególnie w grze obronnej. Jak będzie zdrowie, to forma będzie szła do przodu i będą kolejne zwycięstwa.

Zobacz również